Swoją przygodę z
twórczością pani Musierowicz zaczęłam kilkanaście lat temu. I już nie pamiętam,
czy rozpoczęła się ona wraz z książką pochodzącą z biblioteki szkolnej, czy może
była to pozycja ze zbiorów mojej cioci. Tak jak nie pamiętam, który tom był
pierwszy. Wiem tylko, że mi się spodobał, bo sięgałam po kolejne części i tak
robię też dziś.
Moja kolekcja "Jeżycjady" |
Mam kilka swoich
ulubionych pozycji z „Jeżycjady”, do których często wracam, do niektórych tomów
przekonałam się dopiero za drugim podejściem. Lubię wracać do już znanych mi
książek. Często podczas kolejnego czytania danej pozycji dostrzegam rzeczy,
które umknęły mi wcześniej.
Aluzje odnoszące się do rzeczywistości
politycznej, stanu wojennego, zastanej w czasie trwania akcji w książkach: „Opium
w rosole”, „Brulion Bebe B.” zauważyłam dopiero przy kolejnej lekturze tych
książek już w wieku studenckim. Talerz ojca Borejko czekający na niego przy
stole, Kreska mieszkająca u dziadka, a sytuacja jej rodziców jest w szkole
znana. Internowanie? Myślę, że fakt iż byłam już starszą czytelniczką znającą
lepiej historię Polski również pomógł mi je odczytać. Do tego autorka
umiejętnie i nienachalnie portretowała ten przerażający czas. W studenckim czasie
doceniłam też „Kalamburkę”, wcześniej pozycja ta mnie nie zachwyciła, pewnie
dlatego, że jej do końca nie rozumiałam. Później nie mogłam wyjść z wrażenia
nad talentem pani Musierowicz. Wspaniały jest pomysł z inwersją czasową
pokazująca lata ważne dla Mili i dla naszej historii. A podróżując tak datami wstecz dowiadujemy
się więcej niż nasza podróż miałaby iść chronologicznie.
Autorka przez usta swoich
bohaterów przekazuje uniwersalne prawdy i mądrości życiowe. Jedną z takich
postaci był prof. Dmuchawiec, nauczyciel, który dyskutował z młodzieżą, zadawał
im pytania, zachęcał do myślenia. Prawdziwy wychowawca, dbał o swoich uczniów
nie tylko podczas lekcji. Zestawiając młodych i ich mistrzów Musierowicz
pokazuje że młodzież niezależnie od pokolenia jest do siebie podobna, szuka
wzorców i pomysłu na siebie, potrafi się zjednoczyć.
Wzorce, mistrzowie nie zawsze są
fikcyjni: Dmuchawiec, rodzice Borejko, bohaterowie często posługują się
łacińskimi sentencjami, cytują Senekę. rozmawiają o wartościowych postaciach
literackich.
Książki pani Musierowicz
prócz mądrości maja w sobie też dużo humoru i ciepła. Na plus działają
inteligentne dialogi i żarty często sytuacyjne. Autorka pokazuje często jak
przypadek determinuje dalsze losy bohaterów, jedna decyzja ciągnie za sobą
kolejną. W "Jeżycjadzie" znajdujemy również wiele portretów rodzin: silnych, zżytych, wspierających się oraz tych dysfunkcyjnych; bliskich siostrzanych więzów, przyjaźni, relacji międzypokoleniowych.
Częstym zarzutem
stawianym pani Musierowicz jest stwierdzenie, że swoich bohaterów przedstawia
idealistycznie, po bożemu, kiedy nikt już tak nie żyje, taki styl życia to
pieśń przeszłości. Nie spotkałam się z krytyką wobec innych autorów, gdy ci
swoich bohaterów wikłają w pozamałżeńskie relacje, romanse. Każdy twórca przekazuje swój
światopogląd w swoich działach. Jedni
przekazują poprzez to chrześcijańskie wartości, inni laickie. I tak już jest. Myślę, że nie powinno to być zarzutem skierowanym pod adresem pani Musierowicz.
Kilka dni temu skończyłam
czytać ostatnią część cyklu: „Ciotkę Zgryzotkę”. Zgadzam się z niektórymi
krytycznymi opiniami na temat tej powieści. Porozumiewanie się bohaterów przez
maile jest dużym uproszczeniem. Brak wówczas żywej interakcji między bohaterami,
jest tylko wzajemne opowiadanie sobie przeżytych sytuacji. W ten sposób stawiania się bohaterów przed podjętą już przez kogoś innego decyzją, często ważną i niekonsultowaną z zainteresowanymi. Choć podobne zabiegi były używane już wcześniej,
gdy to Ida perorowała małemu Józinkowi, co się stało w rodzinie, albo
komentowała oglądaną sytuację.
Przyłączę
się też do stawianego przez niektórych recenzentów pytania. Co się dzieję z
Elką Kowalik, z domu Skrybą? Nie wspominając już o córce Robrojka, Belli. Na wesela
spraszani są starzy znajomi, a nikt z klanu Borejków nie pamięta już chyba tamtych
dwóch dziewcząt. Wielka szkoda. Z bólem czytałam ładny opis witania się
Grzegorza z wnuczką, wyglądało to tak, jakby zapomniał on, że raz już dziadkiem
został.
Wydaje mi się, że obecnie
wydawane tomy „Jeżycjady są pisane w głównej mierze dla fanów serii. Z książek
typowo młodzieżowych ewaluowały do pozycji rodzinnych. Czytają je starsi i
polecają młodszym. Zarówno jedni i drudzy znajdą tam coś dla siebie.
Nie zmieniło się jedno, książki te
dalej są krzepiące, dostarczają ciepła i uśmiechu. Możliwe, że świat kreowany w
„Jeżycjadzie” jest troszkę wyidealizowany, ale czy nie dlatego ją czytamy?
Plakat "Jeżycjady" autorsta Emilii Kiereś, źródło: musierowicz.com |