Walka beznadziejna, walka o sprawę z
góry przegraną, bynajmniej nie jest poczynaniem bez sensu.
[...] Wartość walki tkwi nie w szansach zwycięstwa sprawy, w imię której się ją podjęło, ale w wartości tej sprawy".
[...] Wartość walki tkwi nie w szansach zwycięstwa sprawy, w imię której się ją podjęło, ale w wartości tej sprawy".
Prof. Henryk Elzenberg
Od kilku dobrych
lat, co roku 1 sierpnia o godzinie 17-stej Polska zamiera by oddać hołd Powstańcom
Warszawskim. Mało kto pozostaje obojętnym wobec tego wydarzenia. W mediach, w
czasie dookoła rocznicowym toczy się dyskusja na jego temat. Bardzo często
podczas niej trudno jest oddzielić emocje od argumentów, historycznych faktów. Ktoś
kiedyś powiedział, że spór o Powstanie będzie trwał tak długo póki będziemy
Polakami. Sama do Powstania mam stosunek bardzo emocjonalny. Poznając w szkole
historię II wojny światowej, chłonęłam dzieje podziemnych organizacji,
dywersji, nieugiętości wobec wroga. Chciałam być taka jak Alek, Zośka i Rudy. Zazdrościłam
im czasów, w jakich przyszło im żyć. Dziś bardziej doceniam czas pokoju i możliwości,
jakie on daje.
Przygotowania do Powstania
Pierwsza
mobilizacja do Powstania została zwołana przez dowódcę AK w Warszawie,
Antoniego Chruściela „Montera” 27 lipca 1944 roku, jako reakcja na zarządzenie
Niemców, pobór 100 tysięcy osób w wieku 17-65 lat do robót fortyfikacyjnych na
obrzeżach stolicy. Dowództwo AK zdawało sobie sprawę, że odezwa Niemców ma na
celu wyciągnięcie sił konspiracyjnych poza miasto i nakazało by nie stosować
się do zarządzenia. Niemal nikt się nie zgłosił, a mobilizację „Monter” odwołał
kolejnego dnia.
30 lipca
Radiostacja im. Tadeusza Kościuszki nadała audycję zbliżoną do tej emitowanej dzień
wcześniej przez Radio Moskwa, która była wezwaniem do powstania, nawoływano w
niej lud stolicy do przyłączenia się do Armii Podziemnej i pomocy Armii
Czerwonej w zdobyciu miasta. Dowództwo AK obawiało się, że jeśli walki wybuchną
dzięki Sowietom – Armii Ludowej i Polskiej Partii Robotniczej to, mimo iż
przyłączy się do niej AK i inne oddziały konspiracyjne i ludność cywilna
zmęczona okupacją, chcącą odwetu na Niemcach, to AK straci polityczną inicjatywę a korzyści przypadną Rosjanom. Należy
też pamiętać o tym, że w realiach wojny niewygodne wiadomości z frontu nie
zawsze docierały szybko do potencjalnych zainteresowanych. Dowództwo AK pewnie
zdawało sobie sprawę, co stało się z polskimi żołnierzami z AK po operacji
„Ostra Brama” w Wilnie, tak szeregowi żołnierze już nie. Dowództwo mimo to ufało,
że tu w Warszawie będzie inaczej, 26 lipca do Moskwy na rozmowy pojechał
Stanisław Mikołajczyk, Premier Rządu RP na Uchodźctwie. Chciał wynegocjować
korzystny dla polskiej racji kompromis. Rozpoczęcie w tym czasie przez walk z
Niemcami o wyzwolenie stolicy przez Podziemną Armię legitymującą się poparciem
Rządu RP wytrąciłoby argument Rosjanom, którzy utrzymywali, że Polacy są
bezczynni, a nawet kolaborują z okupantem.
Dzień wcześniej,
29 lipca na naradzie Komendy Głównej AK, Komendant Główny gen. „Bór” Komorowski
przyjął Jana Nowaka-Jeziorańskiego, kuriera Rządu Komendanta Głównego AK i jego
łącznika z londyńskim rządem RP. Przekazał on informacje mówiące o tym, że
aliantom, będzie bardzo ciężko pomóc Polakom oraz wiadomość od Naczelnego
Wodza, gen. Sosnkowskiego, która zawierała możliwe korzystne scenariusze otwartej
walki z Niemcami. Ostatnia zakładała możliwość zajęcia przez AK na krótko
jakiegoś terenu, miasta, przed wejściem Rosjan. By pokazać światu, że pomiędzy
Niemcami a Rosjanami na swojej ziemi walczy suwerenny polski naród. Kurier przytaczał
też fakty dotyczące konferencji pokojowej wielkiej trójki, gdzie obradowali:
F.D. Roosevelt - USA, Winston Churchill - Wlk. Brytania, Józef Stalin - ZSRR;
odbywającej się pod koniec 1943 roku w Teheranie. Na mocy jej ustaleń Polska
miała wejść do strefy wpływów Stalina. I zryw przy takim układzie sił byłby
tylko burzą w szklance wody. Mimo to z rozmów na obradzie wynikał obraz, że bez
względu na polityczny układ sił i sytuację frontową nie ma innego wyjścia niż
próba zajęcia miasta, tak to w swoich wspomnieniach przedstawił Kurier.
30 lipca 1944 roku Jan Nowak-Jeziorański powtórzył swój raport Stanisławowi
Jankowskiemu, Delegatowi Rządu RP, ten odpowiedział mu tymi słowami: ” Obraz, który pan tu przede mną roztoczył, jest ponury. Właściwie prawie
beznadziejny. Ale my tu nie mamy wyboru. „Burza” w Warszawie nie jest czymś
odosobnionym. To jest ogniwo w długim łańcuchu, który zaczął się we wrześniu.
Walki w mieście wybuchną, czy my tego chcemy, czy nie. Niech pan sobie wyobrazi
– użył w tym miejscu plastycznego porównania – człowieka, który przez pięć lat
rozpędza się do skoku przez jakiś mur, biegnie coraz szybciej i o krok przed
przeszkodą pada komenda: stop! On tak się już rozpędził, że zatrzymać się nie
może. Jeśli nie skoczy – rozbije się o mur. Tak jest właśnie z nami. Za dzień,
dwa lub trzy Warszawa będzie w pierwszej linii frontu. Ja nie wiem, może Niemcy
wycofają się od razu, a może dojdzie do walk ulicznych, jak w Stalingradzie.
Czy pan sobie wyobraża, że nasza młodzież dysząca żądzą odwetu, którą myśmy
szkolili od lat, sposobili do tej chwili, daliśmy jej broń do ręki, będzie się
biernie przyglądała albo da się Niemcom wywieźć bez oporu do Rzeszy? Jeśli my
nie damy sygnału do walki, ubiegną nas w tym komuniści. Ludzie wtedy
rzeczywiście uwierzą, że chcieliśmy stać z bronią u nogi. Tu nie chodzi – mówił dalej – o nas, o kompromitację kierownictwa. Stoimy
wobec gigantycznego oszustwa, które ma przekonać i zagranicę, i nasze własne
społeczeństwo, że Polska sama dobrowolnie zakłada sobie obrożę na szyję, a wolę
ludności reprezentuje sowiecka agentura. My nie możemy zachowywać się biernie
wobec takiej gry.”
31 lipca odbyła
się kolejna narada dowództwa AK. Wśród zebranych byli między innymi: Jan
Stanisław Jankowski, gen. Tadeusz „Bór” Komorowski, gen. Tadeusz Pełczyński,
szef sztabu AK, gen. Leopold Okulicki, płk Antoni Chruściel. Do nich dołączyli
później: Józef Szostak, szef działu operacyjnego Komendy Głównej AK, płk
Kazimierz Iranek-Osmecki, szef Oddziału Informacyjno-Wywiadowczego KG AK. W
czasie spotkania Chruściel poinformował Komorowskiego o obecności rosyjskich
czołgów na Pradze. Po naradzie Jankowski powiedział do „Bora”: „Dobrze, niech
pan zaczyna”. I kolejno „Bór” wydał polecenie „Monterowi”: „Jutro o piątej po
południu rozpocznie pan działania”. Decyzja o Powstaniu została podjęta. Była krzykiem,
w kierunku świata, pokazującym, że w Warszawie działają są legalne władze
polskie. Tylko świat nie chciał słuchać, zajęty swoimi interesami.
Wybuch walk
Walki w mieście rozpoczęły
się już przed godziną siedemnastą, ciężko było utrzymać mobilizacje w zupełnej
tajemnicy przed Niemcami. Podejrzliwość mogli wzbudzać młodzi mężczyźni, którzy
w sierpniowy dzień biegali po mieście w długich płaszczach, w których połach
przenosili różnego rodzaju pakunki. Jan Nowak-Jeziorański ostatnie dni lipca
1944 roku wspominał: ”Warszawa albo ta część, która ma być czynnie zaangażowana
w bezpośredniej walce, szykuje się gorączkowo i entuzjastycznie do rozprawy z
wycofującymi się Niemcami.” Sam kurier do Powstania dostał przydział do Biura
Informacji i Propagandy AK. Gdy 1-go sierpnia dotarł tam na czas zbiórki, zebrani dowiedzieli się, że jest on skoczkiem z Londynu i wypytywali o koniec
wojny, pomoc Anglików i Amerykanów. Emisariusz przyznał później: „Kłamię jak z
nut. W tym momencie i nastroju za skarby świata nie zdobyłbym się na słowa
prawdy.” Ostatnie dni przed Powstaniem wspominał również Władysław
Bartoszewski, oficer AK i działacz Żegoty: „Dla nas Powstanie było oczywiste –
my albo oni. Wóz albo przewóz. Czy Pan sobie wyobraża, że Niemcy mogliby
ścierpieć na bezpośrednim zapleczu frontu Warszawę najeżoną ukrytą bronią i
dyszącą chęcią odwetu?”. Dokładnie, atmosfery Warszawy nie sposób oddzielić od
dramatu taki spotykał ludność podczas okupacji niemieckiej. Przez blisko pięć
Polacy ludzie doświadczali poniżeń, dyskryminacji, odbierania kolejnych praw,
systematycznej eksterminacji ludności. Drżeli ze strachu o to czy ich
najbliższym i im samym uda się wrócić do mieszkań, czy może trafią w łapankę.
Ludzie mieli tego dosyć, chcieli działać, nie być bezczynnymi, stąd brała się
też działalność sabotażowa i dywersyjna, chęć odwetu na Niemcach i ochrony
siebie, bliskich, kraju. Jan Stanisław Jankowski powiedział: „Chcieliśmy być
wolni i wolność sobie zawdzięczać.”
Praca Jakuba Różalskiego pt.
"Warsaw 44" (źródło: https://www.artstation.com/artwork/KeN0R)
|
Postawa ogółu
społeczeństwa polskiego podczas obu okupacji: niemiecką i sowiecką, czyli
sprzeciw i opór, wynikał w dużej mierze z doświadczeń zaborów oraz II Rzeczpospolitej
Polskiej. Najpierw przez 123 lata nasi przodkowie pod trzema różnymi zaborami
zdołali zachować i utrzymać polskość: język, kulturę, zwyczaje, wiarę. Natomiast
w czasach II RP młodzież była wychowywana w duchu wdzięczności dla powstańców,
ci Styczniowi byli otaczani szczególna estymą, legionistów oraz żołnierzy
walczących na frontach I wojny i obrońców granic odradzającego się państwa. Pokolenie
urodzone już w wolnej Polsce było wychowywane w duchu patriotyzmu, który wzywał
do obrony ojczyzny. Hasło „Bóg, Honor, Ojczyzna” niosła za sobą konkretne czyny
i postawy. Choć II RP nie była państwem bez wad, to w czasie okupacji była
punktem odniesienia. Widać to na przykładzie życia Krzysztofa Kamila Baczyńskiego,
wybitnego młodego poety. Chciał on być żołnierzem i gdy decyzją dowódcy został zwolniony
ze swojej funkcji w batalionie „Zośka” z prośbą by objął nieoficjalne
stanowisko szefa prasowego kompani po kilku dniach przeszedł do batalionu
„Parasol” na pozycję, zastępcy
dowódcy III plutonu 3. kompanii. Podobnie postąpił Gajcy, inny wybitny
poeta, który był też żołnierzem. Działali tak nie tylko ci, którzy przebywali w
kraju. Przedwojenny publicysta i dyplomata, Adolf Maria Bocheński, też zamienił
pióro na karabin. Proponowano mu spokojne życie na emigracji, gdzie mógłby
działać w dyplomacji, on jednak wybrał żołnierską tułaczkę, od Narwiku, po
Tobruk, Monte Cassino i śmierć pod Ankoną.
Niespodziewani sojusznicy
W czasie
Powstania nie mogliśmy liczyć na współmierną, co do naszych potrzeb pomoc od
zachodnich aliantów. Swoje wsparcie okazali nam Węgrzy, którzy w stacjonowali
pod Warszawą. Niemcy chcieli otoczyć stolicę kordonem z wojsk węgierskich, by
partyzanci stacjonujący w lasach dookoła Warszawy nie mogli przyjść miastu z
pomocą. Jednak Węgrzy nie chcieli walczyć z Polakami i nie podjęli czynnej
akcji. Węgrzy byli przyjaźnie witani przez miejscową ludność. Polacy prowadzili
tajne negocjacje z Węgrami, chcieli by ci przystąpili do walk przeciwko Niemcom,
lub by zapewnili o swojej neutralności, możliwości wykupu broni. W Puszczy Kampinoskiej udało się dojść do
porozumienia „nie wchodzenia sobie w drogę”. Węgrzy przepuszczali partyzantów
do stolicy. Natomiast około 40 bratanków przyłączyło się do AK, pełnili oni
straż, nie uczestnicząc w walkach zbrojnych. Trwały też rozmowy o przyłączeniu
Węgrów sił alianckich, ale ostatecznie dowództwo z Budapesztu przysłało
odpowiedź, by sprowadzić węgierskie oddziały do kraju. Wśród tych zaleceń była
też uwagą by przekazać powstańcom lekarstwa i opatrunki. Do Niemców dochodziły wieści o brataniu się
Węgrów z polskimi cywilami, do tego obawiali się przejścia sojusznika do obozu
aliantów, dlatego zdecydowali się odesłać węgierskie jednostki na Węgry.
Co by było gdyby?
Powstanie, tak
jak inne wydarzenia, bitwy, miało wpływ na przebieg całej II wojny światowej. Ale czy mogłoby potoczyć się inaczej? Jakby mogło
wyglądać gdyby Rosjanie weszli do miasta od razu i pomogli Powstańcom? Czy bez
blisko półrocznego postoju Armii Czerwonej na prawym brzegu Wisły Stalin
zaszedłby głębiej w terytorium III Rzeszy? Gdyby pierwsza mobilizacja w czasie,
gdy Niemcy zaczęli się ewakuować z miasta nie została odwołana? Gdyby kilka dni
przed ostateczną mobilizacją nie padła decyzja o wywiezieniu części zapasów
broni poza miasto? Gdyby alianci pozwolili przybyć brygadzie spadochronowej
Sosabowskiego? Gdyby zrzuty były obfitsze? Gdyby drugi front został otwarty
wcześniej i szedł do Polski ze strony Bałkan a nie Włoch? Czy gdyby udało się
odeprzeć z miasta Niemców, Stalin zmieniłby plany wobec Polski? Czy może jednak
żołnierze Armii Krajowej i tak zasililiby więzienia, Syberyjskie gułagi? Gdyby
Stalin we wrześniu nie otworzył nagle radzieckich lotnisk, a Dywizja
Kościuszkowska nie rozpoczęła desantu na Czerniaków, w czasie gdy „Bór”
rozpoczął z Niemcami rozmowy o kapitulacji, potem przerwanych? Gdyby na lipcową
odezwę Niemców zgłosiło się 100 tysięcy mężczyzn i przygotowaliby oni miasto,
jako obronną twierdzę, czy wówczas miasto by ocalało? Czy może podobnie jak w
Mińsku, mieście twierdzy, gdzie nie było powstania i mimo to w wyniku walk zniszczeniu
uległo 83% zabudowy miasta, a życie straciło ponad 70% ludności? Z naszą
dzisiejszą wiedzą na temat Powstania łatwa nam wytykać jego błędy, dyskutować,
co by stało, gdyby Powstanie nie wybuchło, miało inny przebieg. Ale wówczas
wkraczamy w sferę historii alternatywnej i pozostają nam jedynie nasze domysły
i przemyślenia. Nie wiadomo jakby wyglądała dzisiaj Polska, Europa i świat bez
Powstania Warszawskiego. To trochę tak jak zastanawianie się jak wyglądałoby
moje życie gdybym wsiadła do innego, niż wybrałam, pociągu. Podjętych decyzji
nie można odwrócić, konsekwencje trzeba przyjmować. A życie doceniać takimi,
jakie jest i w tym widzieć wartość.
Twierdzenie, że
dzięki Postaniu mieliśmy zwycięski rok 1989 jest zbyt dużym uproszczeniem, ale
ma swoje racje. Część historyków twierdzi, że to właśnie po Powstaniu Stalin
zdecydował o tym by nie robić z Polski jednej z radzieckich republik, a polscy
obywatele byli ostrożniejsi w walce z komunistami i zmiany polityczne odbyły
się bezkrwawo.
Na pewno wydarzenie Powstania ukształtowało nas, jako naród w pewien sposób i dalej kształtuje.
Na pewno wydarzenie Powstania ukształtowało nas, jako naród w pewien sposób i dalej kształtuje.
Dla mnie kwestia
Powstania Warszawskiego ma w sobie wymiar wyboru Antygony z greckiej tragedii.
Bić się – czy się nie bić. I tak źle i tak gorzej. Wiemy, że zryw nie spełnił
zakładanego celu, czyli przywitania Sowietów w stolicy na pozycji gospodarzy. Ale
nie możemy zapominać o heroizmie Powstańców, którzy odpierali wroga przez 63
dni, zamiast zakładanych dwóch, trzech. Należy oddać im hołd, nikt nie może
odebrać Powstańcom bohaterstwa, odwagi. Łatwo jest oceniać postawy pojedynczych
ludzi bez wchodzenia w ich buty. Spróbujmy zrozumieć Powstańców, ich motywacje.
Życie Miasta w czasie walk
Powstanie
Warszawskie to nie tylko czas walk, to również historia miasta, które swoją
codzienność musiało dostosować do zmienionej na dwa miesiące rzeczywistości. Należy
pamiętać o działającej przez prawie całe Powstanie Harcerskiej Poczcie Polowej,
powołanej 4 sierpnia 1944 roku przez naczelnika Szarych Szeregów. Po wcieleniu
Poczty Harcerskiej do AK stempel „Poczta harcerska” zastąpiono „Pocztą polową”.
W czasie Powstania harcerscy listonosze przenieśli około 200 tyś. przesyłek.
Dla wyżywienia
cywilów i żołnierzy organizowane były kuchnie polowe. Ludzie jedli to, co
akurat było dostępne. Popularna była zupa zwaną pluj-zupą, gotowana z
niełuskanego jęczmienia zdobytego ze składów browaru Haberbuscha i Schiele. W
„Pamiętniku z Powstania Warszawskiego” autorstwa Mirona Białoszewskiego można
znaleźć przykład pomocy, jakiej ludności ofiarowały Sakramentki: „A Sakramentki
się paliły. I latały w welonach. Białych. I biły świnie i krowy. Codziennie. I
rozdawały ludziom. I przyjmowały i opatrywały u siebie ludzi. Coraz większe
gromady. Tysiące”.
Pomnik Małego
Powstańca jest smutnym symbolem walk o Warszawę. Dowódcy nie zgadzali się na to
by dzieci brały udział w walkach. Te, które były zaangażowane w konspirację,
jako harcerze, służyli w rolach łączników, listonoszy. Na Powiśli w drugiej
połowie sierpnia Krystyna Artyniewicz, Michał Dadlez i Zofia Rendzner założyli
teatrzyk „Kukiełki pod barykadą”. Aktorzy przygotowali przedstawienie
komediowe, którego treść dotyczyła walki z Niemcami. Spektakle odbywały się na
skwerach, podwórkach i w bramach. Oglądali je zarówno dzieci jak i dorośli.
Religijność Warszawy
Ważnym elementem
codzienności były praktyki religijne. Wspólna modlitwa podtrzymywała zarówno
żołnierzy i cywilów na duchu. Nabożeństwa i Msze święte odbywały się przy
podwórkowych kapliczkach, w piwnicach, na klatkach schodowych. Śpiewano hymn
„Boże, coś Polskę”. Podczas bombardowań
cywile modlili się tworzonymi litaniami, jedną z nich przytoczył w „Pamiętniku
z Powstania Warszawskiego” Miron Białoszewski” Od bomb i samolotów – wybaw nas,
Panie, Od czołgów i goliatów – wybaw nas, Panie, Od pocisków i granatów – wybaw
nas, Panie, Od miotaczy min – wybaw nas, Panie, Od pożarów i spalenia żywcem –
wybaw nas, Panie, Od rozstrzelania – wybaw nas, Panie, Od zasypania – wybaw
nas, Panie…”. Kapelani i kapłani prócz takich posług jak odprawianie Mszy
świętych, nabożeństw, służenia sakramentami, błogosławili też związki
małżeńskie głównie między powstańcami. W czasie Powstania pobrało się 256 par.
Powstanie dzisiaj
Historia jest
ciągiem dziejów, dzięki decyzjom podjętym w przeszłości przez naszych przodków
jesteśmy tu i teraz, bez znajomości przeszłości, zakorzenienia się w niej
będzie nam trudno budować teraźniejszość. Ludzie stawiają sobie pytanie czy
było warto? Czy decyzja o powstaniu była słuszna? Co oni zrobiliby na miejscu
powstańców? Jak żyć by nie musieć stawać przed wyborem bić się czy nie bić? Najważniejszym
jest zachowywać szacunek dla tych, którzy decydowali się stanąć do walki i
walczyć przez 63 dni w obronie Polski, swojej wolności i wielu z nich zapłaciło
za to najwyższą cenę, życie.
W Powstaniu
Warszawskim brało udział około 150 kapelanów, jednym z nich był młody kapucyn
ojciec Medard Parysz. Pod koniec życia powiedział: „Czasem ktoś krytykuje
Powstanie Warszawskie. Pyta czy to było potrzebne. Ja mam jedną odpowiedź:
Umieramy na gruźlicę, na zawały, na nowotwory, a czemu nie za ojczyznę?”.
Potwierdzają to słowa, które usłyszałam od znajomego, jeśli człowiek nie ma za
co umrzeć, nie ma po co żyć. Myślę, że rozważając te dwie myśli, szczególnie w czasie
pokoju, dobrze jest pamiętać też słowa Jana Rodowicza „Anody”, harcerza,
żołnierza AK, które kierował do swoich kolegów: „Dobrze, że ta wojna się
kończy. Nareszcie zabierzemy się do uczciwej roboty, bo czasem łatwiej walczyć,
niż normalnie pracować i żyć”.
Przy pisaniu tekstu korzystałam z
pozycji:
1.
Brodacki Rafał, Powstanie Warszawskie. Fakty mniej znane, wyd. Vesper,
Czerwonak 2014
2.
Nowak-Jeziorański Jan, Kurier z Warszawy, wyd. Znak, Kraków 2014
3.
Zasada Stanisław, Duch’44.
Siła ponad słabością, wyd. WAM, Kraków 2018
4. https://www.polskieradio.pl/39/156/Artykul/784807,Jan-Stanislaw-Jankowski-zatwierdzil-Powstanie-Warszawskie (dostęp z dnia 2.20.2018)
5. https://opinie.wp.pl/wegrzy-a-powstanie-warszawskie-wrog-czy-przyjaciel-6126040534980225a (dostęp z dnia 2.20.2018)
7. https://www.tysol.pl/b10021-Romuald-Szeremietiew-W-Minsku-powstania-nie-bylo (dostęp z dnia 2.20.2018)