czwartek, 19 kwietnia 2018

Kilka myśli na temat "Jeżycjady"

Swoją przygodę z twórczością pani Musierowicz zaczęłam kilkanaście lat temu. I już nie pamiętam, czy rozpoczęła się ona wraz z książką pochodzącą z biblioteki szkolnej, czy może była to pozycja ze zbiorów mojej cioci. Tak jak nie pamiętam, który tom był pierwszy. Wiem tylko, że mi się spodobał, bo sięgałam po kolejne części i tak robię też dziś.

Moja kolekcja "Jeżycjady"

Mam kilka swoich ulubionych pozycji z „Jeżycjady”, do których często wracam, do niektórych tomów przekonałam się dopiero za drugim podejściem. Lubię wracać do już znanych mi książek. Często podczas kolejnego czytania danej pozycji dostrzegam rzeczy, które umknęły mi wcześniej.
Aluzje odnoszące się do rzeczywistości politycznej, stanu wojennego, zastanej w czasie trwania akcji w książkach: „Opium w rosole”, „Brulion Bebe B.” zauważyłam dopiero przy kolejnej lekturze tych książek już w wieku studenckim. Talerz ojca Borejko czekający na niego przy stole, Kreska mieszkająca u dziadka, a sytuacja jej rodziców jest w szkole znana. Internowanie? Myślę, że fakt iż byłam już starszą czytelniczką znającą lepiej historię Polski również pomógł mi je odczytać. Do tego autorka umiejętnie i nienachalnie portretowała ten przerażający czas. W studenckim czasie doceniłam też „Kalamburkę”, wcześniej pozycja ta mnie nie zachwyciła, pewnie dlatego, że jej do końca nie rozumiałam. Później nie mogłam wyjść z wrażenia nad talentem pani Musierowicz. Wspaniały jest pomysł z inwersją czasową pokazująca lata ważne dla Mili i dla naszej historii. A podróżując tak datami wstecz dowiadujemy się więcej niż nasza podróż miałaby iść chronologicznie.
Autorka przez usta swoich bohaterów przekazuje uniwersalne prawdy i mądrości życiowe. Jedną z takich postaci był prof. Dmuchawiec, nauczyciel, który dyskutował z młodzieżą, zadawał im pytania, zachęcał do myślenia. Prawdziwy wychowawca, dbał o swoich uczniów nie tylko podczas lekcji. Zestawiając młodych i ich mistrzów Musierowicz pokazuje że młodzież niezależnie od pokolenia jest do siebie podobna, szuka wzorców i pomysłu na siebie, potrafi się zjednoczyć.
Wzorce, mistrzowie nie zawsze są fikcyjni: Dmuchawiec, rodzice Borejko, bohaterowie często posługują się łacińskimi sentencjami, cytują Senekę. rozmawiają o wartościowych postaciach literackich.
Książki pani Musierowicz prócz mądrości maja w sobie też dużo humoru i ciepła. Na plus działają inteligentne dialogi i żarty często sytuacyjne. Autorka pokazuje często jak przypadek determinuje dalsze losy bohaterów, jedna decyzja ciągnie za sobą kolejną. W "Jeżycjadzie" znajdujemy również wiele portretów rodzin: silnych, zżytych, wspierających się oraz tych dysfunkcyjnych; bliskich siostrzanych więzów, przyjaźni, relacji międzypokoleniowych.
Częstym zarzutem stawianym pani Musierowicz jest stwierdzenie, że swoich bohaterów przedstawia idealistycznie, po bożemu, kiedy nikt już tak nie żyje, taki styl życia to pieśń przeszłości. Nie spotkałam się z krytyką wobec innych autorów, gdy ci swoich bohaterów wikłają w pozamałżeńskie relacje,  romanse. Każdy twórca przekazuje swój światopogląd  w swoich działach. Jedni przekazują poprzez to chrześcijańskie wartości, inni laickie. I tak już jest. Myślę, że nie powinno to być zarzutem skierowanym pod adresem pani Musierowicz.
Kilka dni temu skończyłam czytać ostatnią część cyklu: „Ciotkę Zgryzotkę”. Zgadzam się z niektórymi krytycznymi opiniami na temat tej powieści. Porozumiewanie się bohaterów przez maile jest dużym uproszczeniem. Brak wówczas żywej interakcji między bohaterami, jest tylko wzajemne opowiadanie sobie przeżytych sytuacji. W ten sposób stawiania się bohaterów przed podjętą już przez kogoś innego decyzją, często ważną i niekonsultowaną z zainteresowanymi. Choć podobne zabiegi były używane już wcześniej, gdy to Ida perorowała małemu Józinkowi, co się stało w rodzinie, albo komentowała oglądaną sytuację.
            Przyłączę się też do stawianego przez niektórych recenzentów pytania. Co się dzieję z Elką Kowalik, z domu Skrybą? Nie wspominając już o córce Robrojka, Belli. Na wesela spraszani są starzy znajomi, a nikt z klanu Borejków nie pamięta już chyba tamtych dwóch dziewcząt. Wielka szkoda. Z bólem czytałam ładny opis witania się Grzegorza z wnuczką, wyglądało to tak, jakby zapomniał on, że raz już dziadkiem został.
Wydaje mi się, że obecnie wydawane tomy „Jeżycjady są pisane w głównej mierze dla fanów serii. Z książek typowo młodzieżowych ewaluowały do pozycji rodzinnych. Czytają je starsi i polecają młodszym. Zarówno jedni i drudzy znajdą tam coś dla siebie.
Nie zmieniło się jedno, książki te dalej są krzepiące, dostarczają ciepła i uśmiechu. Możliwe, że świat kreowany w „Jeżycjadzie” jest troszkę wyidealizowany, ale czy nie dlatego ją czytamy? 

Plakat "Jeżycjady" autorsta Emilii Kiereś, źródło: musierowicz.com